Porady behawioralne
czyli co zrobić, gdy.... - doradza Dorota Wiland - psycholog zwierząt
ius_animalia@wp.pl
PO ADOPCJI - CZYLI PIES W NOWYM DOMU
„Stajesz się na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś” Antoine de Saint-Exupéry
Znalezienie się psa w schronisku jest dla niego zawsze wielka tragedią, poprzedza ją życiowy psi dramat. Pies uciekł, został porzucony, mógł nigdy nie mieć swojego domu. Jednak z czasem nieprzytulny kojec staje się jego domem. Dlatego, choć trudno nam to pojąć, adopcja - szansa na nowe życie, jest dla niego początkowo kolejnym bolesnym doświadczeniem. Nowe otoczenie, nieznane zapachy, obcy ludzie, zwierzęta-rezydenci, zmiana diety, podróż samochodem lub autobusem (być może pierwsza w życiu) – wszystko to jest dla zwierzęcia źródłem ogromnego stresu. Twoim zadaniem jest przeprowadzić psa przez ten trudny okres.
W pierwszych dniach staraj się zapewnić psu spokój. Nie tul go, nie wołaj, nie szukaj kontaktu za wszelka cenę, nie martw się, że pies leży sam z dala od domowników, piszczy albo wyje. Jest sfrustrowany, a Ty nie jesteś jeszcze członkiem jego rodziny i nie będzie u Ciebie szukał pocieszenia. Pozwól psu poznać nowy dom i znaleźć sobie miejsce, które jest dla niego odpowiednie. Ograniczaj wrażenia, nie spraszaj znajomych, nie karm obficie, pozostaw tylko miskę z piciem. Nie chodź za nim nie spuszczając z oka – w ten sposób tylko potęgujesz jego stres.
Psiak w schronisku nie był poddawany zabiegom pielęgnacyjnym, dlatego może okazać się, że nieprzyjemnie pachnie. Jednak zaraz po adopcji nie kąp go, najwcześniej dobę lub dwie po przywiezieniu go do domu możesz przetrzeć jego sierść zwilżonym ręcznikiem. Jeżeli jednak zauważysz jakiekolwiek oznaki lęku lub grożenia (warczenie, marszczenie nosa) – natychmiast przerwij zabiegi pielęgnacyjne!
Nie karm psa domowym obiadem. Jeśli trzeba, ugotuj mu lekkostrawny posiłek bez przypraw. Najprościej jednak kupić w sklepie zoologicznym gotową karmę. Omijaj karmy serwowane w marketach – stosunek ceny do jakości jest adekwatny, a badania ujawniły, że zawierają nawet szampon do włosów.
W pierwszym okresie po adopcji pies może mieć problemy z utrzymaniem czystości w domu. Jest zestresowany, nie zna miejsc i nowego planu dnia. Dlatego początkowo należy wychodzić nim bardzo często na spacer. W sytuacji, w której i tak zdarzy się psu nabrudzić, zachowaj wyrozumiałość. Nie krzycz na psa, nie strofuj go. On i tak nie skojarzy Twojego niezadowolenia z plamą na dywanie. Pamiętaj, że w tym pierwszym okresie musisz zapracować sobie na jego zaufanie. Twoje negatywne emocje nie przyczyniają się do budowania zaufania pomiędzy Tobą a Twoim psem.
Spacery są też doskonałą okazją do nawiązania bliskich relacji z psem. Spędzanie czasu w sytuacji komfortowej dla psa bardzo go do Ciebie zbliży. Kup w sklepie zoologicznym zabawkę, do której wkłada się pokarm (tzw. KONG). Zajęty dobieraniem się do smakołyków, zapomni o swoim nieszczęściu i dowie się, że u Ciebie można dostać coś smacznego do jedzenia. Karm go z ręki. Będzie kojarzył twoją dłoń tylko z pozytywnymi wrażeniami.
Nie spuszczaj psa ze smyczy. Wiele psów w schronisku to uciekinierzy, wykazujący się niezwykłym sprytem. Zdarzają się cwaniaki, które potrafią wykopać sobie dół pod płotem, przechodzić przez ogrodzenia jak koty, wspinać się po drzewach. Po okresie aklimatyzacji możesz spuścić psa ze smyczy na ogrodzonym terenie. Pamiętaj, aby zawsze w nagrodę za powrót na zawołanie, pogłaskać go, entuzjastycznie pochwalić i nagrodzić jakimś super smacznym kąskiem. Z czasem pies nauczy się, że przychodzenie na zawołanie opłaca się bardziej niż nieprzychodzenie. Pamiętaj, zawsze musisz być dla swojego psa najbardziej atrakcyjnym elementem krajobrazu, źródłem najwspanialszych rzeczy na świecie – kawałków żółtego sera, paróweczki, ukochanej zabawki, szeleszczącego liścia, głaskania za uchem…
Od samego początku wyznacz psu granice tego, co mu wolno, a na co nie ma zgody. Żadnych okresów przejściowych, taryfy ulgowej, jeżeli chodzi o zakres "psich swobód". W przypadku psa adoptowanego wszyscy mamy zapędy do pobłażania mu, żeby zrekompensować mu jego wcześniejsze przeżycia. Pamiętaj, że takie jego traktowanie wcale nie działa na jego korzyść. Jeżeli nie chcesz, żeby pies właził na kanapę lub spał z Tobą w łóżku, to nie pozwalaj mu na to w pierwszym okresie tłumacząc, że to tylko tak na początek, żeby się dobrze poczuł. Jeśli pies chodzi za Tobą krok w krok i najchętniej nie schodziłby Ci z kolan, nie pozwól na to – to jest wstęp do "przyszycia" psa do siebie i zapowiedź problemów z powodu lęku separacyjnego. Z powodu traumy porzucenia psy schroniskowe są bardzo na tę przypadłość podatne. Nie chodzi o to, żeby psa od siebie odpędzać, ale też nie „miziać” go za każdym razem, gdy do Ciebie podejdzie. „Mizianie” następuje tylko wtedy, gdy to Ty zawołasz psa, a on podejdzie na Twoje wołanie. Ucz psa i nagradzaj za dobre zachowanie. Nie nagradzaj zachowania, które potem będzie Ci przeszkadzać w codziennym życiu, np. otwierania sobie przez psa samodzielnie lodówki albo wariackiego ujadania na widok smyczy. Łatwiej zapobiegać niż leczyć.
Pamiętaj, że z biegiem czasu zachowanie psa będzie się zmieniać. Zacznie traktować Twoją rodzinę jak własna sforę. Być może jakieś zachowania Twojego psa będą wymagały korekty. Przeważnie nie wiemy, co działo się z psem zanim trafił do schroniska, może mieć za sobą bardzo traumatyczne doświadczenia. Mógł być bity i nigdy nie wychowywany. Od Ciebie zależy teraz zmiana w jego zachowaniu, musisz wykazać się cierpliwością i znajomością podstaw psiej psychologii. Jeśli sam nie potrafisz, jak najszybciej skontaktuj się ze specjalistą. Nie czekaj, aż problem urośnie do niebotycznych rozmiarów.
Pamiętaj, że Twój problem, to także problem Twojego psa. Czasem wystarczy drobna wskazówka specjalisty, aby pomóc Wam się porozumieć.
______________________________________________________________________
JAK OSWOIĆ STRACHLIWEGO PSA
Opera ma doskonały apetyt, wspaniale bawi się z Koką (berneńczyk), rozrabia na placu, widać po niej, że jest szczęśliwa - tylko dalej panicznie boi się ludzi. Jest nie do złapania. Już na wszystkie sposoby próbuję od samego początku i bez rezultatów. Ze 4 razy mi się udało, ale na nic to się zdaje, bo wypada z domu i dalej jest nieuchwytna. Ostatnia próba łapania jej doprowadziła tylko do tego, że ugryzła dość mocno mojego męża w przedramię. Jest to pies nieprawdopodobnie inteligentny i sprytny, ma tak mocno wykształcone zmysły, że trudno ją przechytrzyć. Szukam różnych sposobów i rad, ale nikt nie potrafi podać "złotego środka". Od weterynarza otrzymałam Sedalin forte i raz jej podałam, ale to też nic nie dało. Miała być "przyćmiona", a ona dalej bawiła się ze mną w ciuciubabkę. Ostatnio rozmawiałam z Panią ze schroniska w Myszkowie na temat profesjonalnego "łapacza". Podobno jest taki pan, ale nic mi to nie da, bo Opera wyczułaby go na kilometr i tak by się ukryła, że nawet by jej nie zobaczył... szkoda zachodu. Już się pogodziłam z tym, że będę tu siedzieć przez zimę, tylko nie wiem jak długo mój mąż to zniesie, ale chciałabym żeby chociaż w nocy Opera spała w domu. Ona sobie znalazła miejsce pod tarasem, tam ma swoje królestwo i nie da się jej stamtąd wyciągnąć, bo jest to długie i niskie. Nie próbowałam jeszcze (bo nie mam sumienia) przetrzymać jej głodem. Może Pani mi coś poradzi, będę bardzo wdzięczna."
Nieufność do człowieka jest częstym zjawiskiem u psów "po przejściach". Niekoniecznie musi się to wiązać z doświadczeniem fizycznej krzywdy z ręki człowieka. Najczęściej przyczyną nieufności jest brak odpowiedniej socjalizacji w wieku wczesnoszczenięcym. Jeżeli w ciągu pierwszych 8-10 tygodni życia szczenię nie zazna przyjaznego i opartego na ufności kontaktu z człowiekiem lub też przez zachowanie matki "nauczy się", że od człowieka należy trzymać się z daleka (jak to często bywa ze szczeniętami urodzonymi "na polu pod krzakiem"), to już do końca życia taki pies nie będzie w pełni otwarty na człowieka i swobodne kontakty z naszym gatunkiem. Może zaufać konkretnym osobom, jeśli go odpowiednio ośmielą, ale na zawsze pozostanie nieufny w stosunku do obcych. Sporo też zależy od wrodzonych predyspozycji psa – tak jak wśród ludzi, jedne rodzą się nieśmiałe i nieufne, a inne bez oporów idą do każdego, kto tylko im ciekawie zapachnie.
Sądząc z opisu zachowania Opery, jest to pies słabo zsocjalizowany z człowiekiem. Niewykluczone, że wczesne dzieciństwo i młodość spędziła tylko w towarzystwie psów, stąd ta patologiczna nieufność do człowieka. Nie wiem, w jakim wieku jest ta suczka, a to jest dość istotna informacja w kontekście oswajania zwierzęcia. Im młodszy pies, tym bardziej plastyczny jego umysł i choć nie da się "nadrobić" braków z wczesnego dzieciństwa, to przy odpowiednim postępowaniu można sprawić, że nauczy się żyć w bezpośredniej bliskości człowieka. To będzie długi i mozolny proces, wymagający wiele cierpliwości ze strony człowieka, ale warto przez to przejść, żeby zobaczyć, jak pies otwiera się na człowieka, jak powoli zaczyna nabierać zaufania w miarę, jak przekonuje się, że kontakt z człowiekiem może być przyjemny.
Po pierwsze NALEŻY NATYCHMIAST ZAPRZESTAĆ JAKICHKOLWIEK PRÓB ZŁAPANIA PSA PRZEZ ZAPĘDZENIE GO W MIEJSCE, Z KTÓREGO NIE BĘDZIE MIAŁ UCIECZKI! Pies nie mogąc uciec będzie atakował!!! Nie chcemy, żeby do braku ufności do człowieka doszła jeszcze agresja. A tak się stanie na pewno, gdy pies pozna, że atak przynosi mu korzyść (= człowiek wycofuje się, niebezpieczeństwo zbliżenia zostało zażegnane). Także wszelkie próby odłowienia go przy pomocy sedalinu lub innego środka albo fortelu są nieskuteczne w tym sensie, że nie przybliżają właścicieli do oswojenia psa i nabrania przez niego ufności. Poza tym sedalin może być niebezpieczny, gdyż nie znając masy ciała psa, bardzo łatwo można go przedawkować lub podać za mało. Jeżeli pies ucieknie "w pole" zanim środek zacznie działać na dobre, może się zdarzyć, że "przyćmienie" dopadnie go w najmniej odpowiednim do tego miejscu, np. na otwartej nieosłoniętej przestrzeni, gdzie grozi mu nadmierne wychłodzenie przy dużym mrozie lub w pobliżu ruchliwej drogi.
Jeżeli pies wybrał sobie miejsce pod tarasem, to trzeba mu wymościć je porządnie słomą, osłonić od wiatru i zacinającego śniegu, żeby zapewnić mu schronienie przed nadchodzącymi mrozami.
Od zaraz karmienie powinno odbywać się według następującego rytuału:
Etap I
Obydwa psy dostają jeść na dworze, w dwóch osobnych miskach, ale postawionych niezbyt daleko od siebie. Pani odchodzi od misek i kuca sobie w odległości dwóch-trzech metrów od misek - ustawiona bokiem do misek, nie patrzy na miski ani na psy. Koka oczywiście podejdzie natychmiast i zacznie jeść. Opera będzie się ociągała. Może podejdzie od razu, jeżeli nie, to zabieramy miskę, gdy tylko Koka opróżniła swoją (żeby nie wyjadała koleżance).
Na kolację ta sama procedura,. I tak aż do skutku. Początkowo chodzi o to tylko, żeby pies podszedł do jedzenia w obecności właściciela. Bardzo ważne jest, żeby właściciel przyjął pozycję kucającą (psu wydaje się wtedy, że nie jest tak groźny, gdy "zmaleje"), bokiem do psa, bez kontaktu wzrokowego. Można sobie trochę poziewać - w psim języku to jest sygnał uspokajający. Gdy już bez oporów będzie podchodził do jedzenia, można spróbować kucać trochę bliżej miski. Aż do kucania całkiem obok miski. Wtedy przechodzimy do etapu drugiego - karmienia z ręki.
Etap II
Odtąd psy będą dostawały jedzenie WYŁĄCZNIE z ręki. Kucamy (bokiem do psa, bez wpatrywania się w psa), wołamy psa po imieniu i na wyciągniętej otwartej dłoni podajemy psu jedzenie. Nie zachęcamy psa natrętnie do niego przemawiając, nie próbujemy się też do niego zbliżać. Pies musi mieć wybór - może podejść i zjeść, ale nie musi. Może trzymać się z daleka i chodzić głodny. Koka oczywiście podejdzie bez problemu. Jej przykład ma pokazać Operze, że sytuacja nie jest niebezpieczna. Unikamy przy tym jakichkolwiek gwałtownych ruchów, prób głaskania Opery, etc.
Nasza jedyna reakcja na podejście psa to łagodnym głosem wypowiadane: "Tak, dobry piesek". Stopniowo, w miarę postępów, możemy skracać dystans i karmić psa z "krótkiej ręki". Do następnego etapu przechodzimy dopiero wtedy, gdy pies bez żadnych oporów podchodzi do ręki i zjada nie zdradzając przy tym strachu.
Etap III
Całą porcję dzienną karmy wydajemy "za zasługi". Wołamy psa i gdy podejdzie, dostaje kuleczkę karmy. Odchodzimy kilka kroków i wołamy psa - podchodzi, to dostaje karmę. Nie podchodzi - nie dostaje, a my odwracamy się do niego tyłem i po chwili znowu go wołamy.
Na tym etapie nie powinno już być problemu z podchodzeniem do wołającego. Chodzimy w ten sposób po całym "obejściu", pies za nami, bo już wie, że to taka zabawa i że chodzenie za człowiekiem jest miłe, bo wiąże się z jedzonkiem. Po jakimś czasie pies wejdzie za nami na schody, a potem można spróbować zaprosić go do mieszkania. Jeżeli wejdzie - świetnie. Jak nie, to nie zachęcać zbyt nachalnie.
Jeżeli pies nie mieszkał nigdy w domu (a ta suczka raczej nie mieszkała), to zamknięta przestrzeń domu może być dla niego bardzo nieprzyjemna i być może na zaakceptowanie nocowania w domu będzie potrzebował mnóstwo czasu. Nie należy się spieszyć. Żadnego przymusu.
Stopniowo można nauczyć psa nie tylko przychodzenia na zawołanie, ale także siadania, pozostawania w miejscu, etc. Za jakiś czas, być może będzie można go pogłaskać (ale nie zaczynamy głaskania po głowie ani karku - pierwsze miejsce do głaskania to z boku szyi, nieco poniżej ucha).
Naczelną zasadą oswajania jest to, aby zwierzęciu pozostawić zawsze wybór - podejść czy nie podejść.
W tym celu musimy stworzyć mu motywację do tego, aby chciało kontaktu z nami.
Naciskane będzie się bać, a nie mogąc uciec - będzie atakować.
Każdy zaś atak oddala zwierzę od oswojenia i popycha w stronę dzikości.
________________________________________________________________________________________
JAK WPROWADZIC NOWEGO PSA DO DOMU
Kto nigdy nie miał więcej niż jednego psa naraz, niewiele wie o psach jako gatunku. Dopiero możność ciągłej obserwacji interakcji, jakie zachodzą pomiędzy mieszkającymi pod jednym dachem czworonogami, dają nam pogląd na to, kim są nasi czworonożni pupile…
Zdecydowaliśmy więc, że do naszej rodziny dołączy jeszcze jeden pies. Ale… piesek czy suczka, szczeniak czy starszy? Tej samej rasy czy innej? Z kim nasz rezydent będzie szczęśliwszy, z kim lepiej ułoży sobie stosunki?
To, czy i w jakim wieku brać drugiego psa, czy dorosłego czy szczeniaka, jakiej rasy/płci, etc. to jest sprawa bardzo indywidualna i zależy od bardzo wielu czynników. Ogólnie można powiedzieć, że łatwiej układają się relacje pomiędzy psami odrębnych płci i będących w zbliżonym wieku, a także zbliżonej wielkości. Choć, jak to w życiu bywa, wszystko zależy od indywidualnych cech dwóch osobników….
Jak wprowadzić drugiego psa do rodziny?
Po pierwsze, trzeba bardzo dobrze znać swojego psa rezydenta, jego charakter, temperament, mankamenty wychowania, etc. i w zależności od tych wszystkich cech dopasować mu towarzysza. Zatem należy także mieć dobre rozeznanie, co do charakteru i temperamentu tegoż towarzysza (nawet jeżeli to jest szczeniak, to pewne cechy są dla wprawnego oka widoczne już w wieku kilku tygodni). Oznacza to, że jeżeli planujemy zakup/adopcję drugiego psa, najpierw musimy poświęcić szczególnie dużo czasu wychowaniu i szkoleniu naszego psa, tak abyśmy byli pewni, że ZAWSZE nad nim panujemy i że nasz autorytet jako przewodnika uchroni nowego pieska przed niesympatycznymi zachowaniami rezydenta.
To samo dotyczy nowego psa – jeżeli to pies dorosły, który ma być adoptowany, musimy z nim spędzić przedtem trochę czasu, żeby uznał, że jesteśmy "szefem" i w naszej obecności nic mu nie grozi. To jest zawsze dobry punkt wyjściowy do powiększenia rodziny o nowego czworonoga.
Następny trudny moment, który będzie rzutował na dalsze relacje pomiędzy psami, to okoliczności ich poznania się. Poznawanie i zaprzyjaźnianie ze sobą psów to jest bardzo szeroki temat, wykraczający poza ramy tego krótkiego artykuliku, a metody uzależnione są od samych psów, warunków "technicznych", płci obu czworonogów, etc. Jest to sprawa tak indywidualna, że nie bardzo można dać gotową receptę, do zastosowania "na ślepo".
Generalnie jednak można powiedzieć, że poznanie się psów powinno odbyć się na terenie neutralnym, czyli poza "terytorium" rezydenta. Najlepiej tam, gdzie na spacerze spotyka on inne psy albo w zupełnie dla niego nieznanym miejscu. Psy nie powinny zbliżać się do siebie ściągane na krótkich smyczach przez prowadzące je osoby (agresja smyczkowa!).
Powinno się pozwolić im na obwąchanie się na luźnych smyczkach. Bardzo ważne - zachować spokój, nie "napinać się" (pies świetnie wyczuwa napięcie u człowieka na drugim końcu smyczy!), żadnych gwałtownych ruchów, wdać się jakby nigdy nic w rozmowę z drugą osobą i tylko zerkać z ukosa na mowę ciała psów, żeby w porę je w razie czego rozdzielić. Pilnować (ale spokojnie, bez paniki), żeby nie splątały im się smycze!
Jeżeli psy przystąpią do zabawy, to super. A jeżeli rozejdą się obojętnie albo, co gorsza, zaczną przyjmować postawy grożące, udajemy się na tzw. spacer równoległy – przewodnicy idą obok siebie, każdy z psem na smyczy po zewnętrznej. Gdy psy przestają zwracać na siebie uwagę, zwiększamy dystans (nadal równolegle idąc) pomiędzy przewodnikami i "przekładamy psy" na wewnętrzną, ale tak, by nadal szły do siebie równolegle, ale w bezpiecznej od siebie odległości.
Służy to przekierowaniu nastawienia psów z rywalizacji na współpracę, budowaniu poczucia wspólnoty w dążeniu do celu i ich przekonaniu, że obecność drugiego psa nie stanowi zagrożenia. Współpracą jest już samo wspólne podążanie do celu (naprzód). Najlepiej, gdy takich sesji "zaprzyjaźniania" może się odbyć kilka zanim nowy piesek zostanie w końcu przywieziony do naszego domu.
Przyjazd nowego psa do domu, to kolejny kamień milowy. Najpierw powinien wejść do mieszkania nowy pies (w tym czasie druga osoba bierze rezydenta na spacer, tak żeby nie widział, jak nowy wkracza na jego terytorium).
Po tym jak "nowy" już sobie wstępnie obwącha wszystkie kąty, wprowadzamy rezydenta. Robimy tak dlatego, aby uniknąć efektu "bronienia" terytorium przez rezydenta przed wchodzącym intruzem. Kolejność: "najpierw nowy, potem rezydent" sprawia, że rezydent będzie bardziej skłonny uznać nowego, jako nowy element "wyposażenia" mieszkania, będący już na miejscu, a nie "naruszający" terytorium.
No i jak już ten trudny etap przejdziemy, to rozpoczyna się długa i pracowita droga do prawdziwego budowania trwałej więzi pomiędzy psami a nami, psami pomiędzy sobą, nami a psami, etc... Ale "Dwa psy pod jednym dachem" to już osobny temat.